Wydrukuj tę stronę
środa, 20 listopad 2019 10:43

Każdy punkt na wagę złota Wyróżniony

Napisane przez Mateusz

Przedostatnia tekstówka z Ekstraklasy w XVI edycji! Gdy kurz po wczorajszym meczu Reprezentacji Polski ze Słowenią opadł, czas na relację z najwyższej klasy rozgrywkowej w Lidze Bobra.

Krzysiek Król Time à la Fergie Time

Dziewiąta kolejkę Ekstraklasy zainaugurował pojedynek pomiędzy ekipami All Stars Jasienica i T&D Prawko. Choć na papierze faworytem tego spotkania był Wicemistrz z Jasienicy, to trzeba było mieć na uwadze, że w ostatniej kolejce Prawko sprawiło olbrzymią niespodziankę ogrywając WFC. I pierwsze minuty tego meczu tylko potwierdziły rosnącą formę ostatniej drużyny ekstraklasy. Już w drugiej akcji meczu Daniel Czechowski wszedł z piłką w pole karne i technicznym strzałem zmieścił piłkę tuż obok interweniującego Michała Wytrykusa. All Stars nie pozostało dłużne i zaledwie dwie minuty później Przemysław Wycech na raty pokonał bramkarza Prawka. Trzeba przyznać, że pierwsza połowa toczyła się w kosmicznie dynamicznym tempie, akcja przynosiła się z bramki do bramki. Bardzo dobrze funkcjonował ofensywny tercet T&D Palesa- Czechowski- Tenderenda, pokazując wiele ciekawych, mądrze przeprowadzonych akcji na jeden-dwa kontakty. Bramkę strzeliła jednak Jasienica. Krzysiek Król zapoczątkował szybki kontratak, rozprowadził piłkę do Patryka Skrajnego, a ten zagrał wzdłuż pola karnego wprost pod nogi Przemka Wycecha. Napastnik All Stars mocnym strzałem pod poprzeczkę po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Wicemistrz nie cieszył się jednak długo  z prowadzenia. Daniel Krasnodębski dośrodkował w pole karne, a Piotr Tenderenda niesamowitym strzałem z przewrotki wyrównał wynik spotkania. Bramka uskrzydliła TD, dała swobodę w tworzeniu kolejnych akcji. W 11 minucie czerwona latarnia ekstraklasy wyszła na prowadzenia. Po raz kolejny rajdem na skrzydle Krasnodębski sprawił wiele kłopotów defensorom All Stars, przełożył piłkę do prawej nogi i płaskim strzałem znalazł miejsce przy słupku bramki Wytrykusa. Piłkarze z Jasienicy zawęzili obszar gry, grając bliżej siebie rozprowadzali piłkę jak po sznurku, dochodzili do akcji bramkowych, ale zawodziła skuteczność. A, że niewykorzystane sytuacje potrafią się mścić, to na 3 minuty przed końcem pierwszej połowy czwartą bramkę strzeliło T&D Prawko. Daniel Czechowski znalazł podaniem Tenderende, który z bliska umieścił piłkę w siatce.
W drugiej połowie dość wyraźnie widoczna była przewaga All Stars na placu gry i w posiadaniu piłki. Naciskali na rywala, szybko zamykając go w swoim polu karnym. Taka taktyka szybko przyniosła efekt. 6 minut po wznowieniu gry Wycech zagrał prostopadłym podaniem do Kamila Melchera, a ten wpakował piłke do bramki. Dwie minuty później znów przypomniał o sobie Czechowski, który po fantastycznym rajdzie i mocnym strzale z ostrego kąta zdobył piątą bramkę dla Prawka w tym meczu. Widać jednak było, że ostatnia drużyna tabeli słabnie z minuty na minutę. Wykorzystał to Krzysiek Król, który przy linni bocznej zaczął dyrygować składem, wprowadzając przy tym rotację w formacji i ustawieniu. Ten zabieg poskutkował szybko zdobytymi trzema bramkami. Najpierw Daniel Kania obsłużył świetnym podaniem Czarka Nagrabe, dwie minuty później sam Kania technicznym strzałem znalazł drogę do bramki. Działa zniszczenia dopełnił Przemek Wycech i spotkanie zakończyło się wynikiem 7:5.

Rozmowy (nie)kontrolowane

W drugim meczu 9.kolejki świeżo upieczony mistrz ekstraklasy mierzył się z rewelacją rozgrywek- WFC. Ekipa z Wyszkowa przystępowała do tego meczu mocno podrażniona po  sensacyjnej porażce z T&D Prawko. Potknięcie to dość mocno skomplikowało ich pragnienie do zajęcia drugiego miejsca w tabeli. Klonowe Liście natomiast, choć obroniły miano mistrza, walczyły z własnymi aspiracjami by przejść sezon suchą stopą, nie ponosząc żadnej porażki.
Od początku WFC wykazał się mądrą grą w środku pola, notując wiele przechwytów. Było to spowodowane tym, że Klonowe Liście starały się długimi podaniami dojść pod bramkę rywala. Natomiast to, co wydarzyło sie miedzy 4 a 14 minutą przerosło wszelkie oczekiwania. WFC wykorzystał błedy w kryciu Klonowych oraz świetną grę tyłem do bramki swoich napastników. Strzelanie rozpoczął Daniel Modzelan, po asyście Przemka Jastrzębskiego. Chwilę później mocnym strzałem Łukasz Wydryszek pokonał Krzyśka Witka. Nie minęły trzy minuty, a Wydryszek cieszył się ze swojej drugiej bramki, tym razem po uderzeniu z rzutu wolnego. W 14 minucie przebudził się Mistrz. Po świetnym, prostopadłym podaniu Patryka Akiera Mateusz Bodziul wykorzystał sytuacje sam na sam. Chwilę później WFC znów odskoczył na trzy bramki. Adam Marzoch wgrał piłkę w pole karne, A akcje zamknął Łukasz Wydryszek. Klonowe Liście po raz kolejny odważniej ruszyły z animuszem na rywala stosując wysoki pressing. Po zespołowej akcji, Mateusz Bodziul znalazł w polu karnym niepilnowanego Adama Matejaka, który z metra trafił do bramki. Następnie Patryk Akier sprytnie rozegrał rzut wolny, a Matejka znów z bliskiej odległości wpisał się na listę strzelców. Koniec pierwszej połowy przebiegał w bardzo nerwowej atmosferze. Gra stała się bardzo ostra, co skutkowało karami minutowymi dla obu drużyn. W gorszej sytuacji byli jednak piłkarze Mistrza Ekstraklasy, gdyż za dyskusję z sędzią żółtą kartkę obejrzał Łukasz Bogusiewicz, przez co Lider kończył pierwszą część w osłabieniu. Przewaga jednego zawodnika, znacząco podziałała na WFC. Ekipa z Wyszkowa po wznowieniu gry na początku drugiej połowy podwyższyła prowadzenie na 5:3. Po krótkim rozegraniu rzutu z autu bramkę zdobył Przemek Jastrzębski. Klonowe nie składały jednak broni. W 35 minucie Tomasz Domański dośrodkował w pole karne, a Adam Matejak płaskim strzałem skompletował hat-tricka. Niestety jednak dla Mistrza, walkę o korzystny rezultat mocno skomplikowała czerwona kartka dla Matejaka, po dyskusji z sędzią głównym. Mimo to zagrozili kilkukrotnie bramce WFC, brakowało jednak tego dnia  szczęście. Ostatnie słowo należało do Wyszkowskiej drużyny, Daniel Modzelan przebiegł sprintem pół boiska i pokonał bezradnego Krzysztofa Witka, pieczętując tym samym bardzo ważne zwycięstwo WFC ze świeżo upieczonym mistrzem Ekstraklasy.  

Kacownicy z trzeźwą głową 

Jako ostatni w 9.kolejce Ekstraklasy na boisko wybiegli gracze Wicelidera – Prefbud Tulewo i wciąż niepewni swojego ekstraklasowego bytu – Team Hangover. By przedłużyć swoje szanse na pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej Ligi Bobra, Kacownicy jak ryba wody potrzebowali zwycięstwa. Z kolei ekipa Rafała Kowalczyka w dalszym ciągu ma szansę na uplasowanie się na drugim miejscu w tabeli końcowej, co byłoby nie lada sensacją.
Mecz od początku stał na bardzo wysokim poziomie, a gra toczyła się w ekspresowym tempie. Oba zespoły bardzo pewnie zachowywały się w defensywie, nie pozwalając na zbyt wiele rywalowi. Dużo aktywniejszy w ataku pozycyjnym był Hangover, z kolei Tulewo swoich szans upatrywało w szybkich kontratakach. Ta taktyka przyniosła upragniony efekt dla Tulewa. Po źle rozegranym rzucie rożnym piłkę przejął Krzysztof Zabrzecki, zagrał prostopadłe podanie do Przemysława Dąbrowskiego, który w sytuacji sam na sam pokonał Mateusza Ołdaka. Hangover nie pozostawał dłużny. Chwilę po stracie bramki udało im się wyrównać. Adrian Frąckiewicz dośrodkował piłkę w pole karne, a Kacper Gałązka efektownym strzałem z piętki dał Kacownikom wyrównanie. Obraz gry nie zmienił się znacząco. Mieliśmy dużo czystej, męskiej walki o każdą piłkę, wiele strzałów na bramkę, przez co  bramkarze uwijali się jak w ukropie, ale wynik w pierwszych 25 minutach nie uległ już zmianie.
Początek drugiej połowy był bardzo podobny do tego, co widzieliśmy w pierwszej części. Hangover ruszył z ogromnymi chęciami na rywala, ale obrona Tulewa mądrze kierowana przez Marcina Kowalczyka była bardzo szczelna, przez co Kacownicy nie wiele mogli zrobić w ofensywie. Sytuacja uległa jednak zmianie, gdy na 15 minut przed końcem Przemysław Dąbrowski znów dał prowadzenie drużynie Tulewa. Napastnik Prefbudu przedarł się w pole karne i mocnym, płaskim strzałem przy bliższym słupku zmieścił piłkę w bramce. Stracona bramka podziałała na Kacowników jak płachta na byka. Wytrzymali nerwowość tego spotkania i z chłodną głową dołożyli wszelkich starań, by przechylić szalę zwycięstwa na własną stronę. Najpierw Adrian Frąckiewicz popisał się świetnym przechwytem w środkowej części boiska, sprintem znalazł się w polu karnym i pokonał bramkarza Tulewa. Chwilę później Mateusz Niemyjski jak na napastnika wielkiej klasy przystało, rewelacyjnie odnalazł się w gąszczu zawodników Prefbudu i płaskim uderzeniem ustalił wynik spotkania, zdobywając trzecią bramkę dla Hangover. Po tej akcji sędzia zakończył mecz i Kacownicy mogli cieszyć się z cennych trzech punktów.

Czytany 1449 razy