Wydrukuj tę stronę
poniedziałek, 26 październik 2020 21:49

Ależ emocje na koniec rundy! Wyróżniony

Napisał

Ten dzień musiał tak wyglądać. Pogoda była fenomenalna do gry w piłkę a zawodnicy wspięli się na wyżyny by ten dzień był dodatkowo gorący. Szkoda, że czeka nas teraz dwa tygodnie przerwy spowodowanej świętami jakie wypadają w kalendarzu. Co w tej kolejce się rzuciło nam w oczy? Ano fakt, jak mocno zmienia się oblicze drużyny gdy w niej występuje jej filar. Jest to niesamowite ile drużynom jakości dają ich liderzy, którzy często są zawodnikami zrzeszonymi w MZPN i nie mogą pojawiać się co tydzień na ligowej trawce w Tłuszczu.

Polonez FC – Coco Jambo Tłuszcz

W tym spotkaniu nie trudno było wskazać faworyta. Zespół z Wyszkowa prowadzony przez Pawła Ołów spisuje się bardzo dobrze i mimo porażki na starcie z obecnym liderem Wuhan, to później szło im naprawdę bardzo dobrze. Po drugiej stronie ekipa Pawła Chacińskiego, która mimo dobrej gry nie potrafi postawić przysłowiowej kropki nad i. Stwarza wiele sytuacji, gra kombinacyjnie, ma indywidualności ale brakuje wykończenia i bramek. W tym spotkaniu był najlepszy tego obraz. Polonez FC mimo wygranej to nie był przekonujący w całym meczu. A gdy podczas straty bramek w wyniku głupich sytuacji dochodziło dodatkowo do sprzeczek i niepotrzebnych nerwów. Ciekawą postacią w perspektywie całego spotkania był obrońca Poloneza – Kuba Zbrzeźniak. Kuba podczas całego meczu notował wzloty i upadki – to źle podał, to dał się wyprzedzić, to się zagapił ale miał też akcje po których koledzy strzelali bramki i tym się rehabilitował im. Z resztą sam w 15 minucie strzelił bramkę na 2-0. Czasami miałem wrażenie, że robił to specjalnie by trochę ożywić mecz – tak jak w 21 minucie stracił w połowie piłkę będąc ostatnim obrońcą, ale szybkim sprintem za Kostrzębskim (Coco) wybił piłkę tuż z linni bramkowej. Polonez prócz Kuby miał również drugiego bohatera – Przemka Borkowskiego. W 43 minucie gdy wyleciał z boiska Bartek Szczęsny, Polonez w osłabieniu chciał zyskać czas. Wtedy do akcji wkroczył Dziudziuś – jego drybling, przetrzymanie piłki, powroty i rozegranie mocno wybiły przeciwnika z gry. W szeregach przeciwników na plus jak zwykle Damian Zaręba i wspomniany Kostrzębski Konrad. Być może w rundzie rewanżowej uda się poprawić wynik z pierwszej rundy.

Tiger Team – FC Wuhan

Zaczynając ten mecz i patrząc na skład Wuhan byłem pewien, ze to będzie mecz do jednej bramki. Mało tego. Czułem że mocno statystyki strzeleckie poprawią sobie Czajka i spółka. Nic bardziej mylnego. To co oglądaliśmy w samo południe przeszło nasze oczekiwania. Nikt by nam nie wierzył, ze tak może wyglądać mecz pomiędzy pierwszą a ostatnią drużyną ligi. Tiger Team na bank na długo zapadnie w pamięci zawodnikom Kubalskiego. To była pierwsza ekipa, która znalazła patent na bramkostrzelne Wuhan. Damian Krzywiecki postawił na prosty patent – zagrał trzeba obrońcami, jednym pomocnikiem i jednym człowiekiem w napadzie. Czasami bronili się całą drużyną. Przynosiło to efekty. Wuhan biło głową w mur. Nie potrafili znaleźć sposobu by napocząć rywala. Nie mogli odskoczyć na kilka bramek bo gdy tylko zdobywali prowadzenie, Tiger wyprowadzało zabójczy kontratak. Remis w spotkaniu utrzymywał się do 45 minuty. To chyba było decydujące w całym spotkaniu – po jednej z akcji w polu karnym Sasina (bramkarz Tiger Team) padł zawodnik Wuhan. Sędzia pokazał wapno. Do piłki podszedł Sebastian Sasin który uderzył po ziemi w prawy róg – bramkarz wyczuł jego intencje ale piłka przeleciała ciut szybciej. Wuhan wyszło na prowadzenie i już go nie oddało. W 47 minucie Hubert Kielak ustanowił wynik spotkania na 7-5. Czy można kogoś wyróżnić w zespole Tiger Team? Tak – cały zespół, który pod skrzydła wziął Mateusz Wrona. Jego praca w defensywie przynosiła efekty. To on wyprowadzał zabójcze kontry, pomagał mu Damian Rosiak który częściej biegał z przodu. Wuhan dziś bez wyraźnej chęci dominacji nad rywalem. Tiger pokazał innym drużynom, ze można stawić czoła liderowi i powalczyć o punkty.

Iskra Jasienica – Amarena United

Na sam koniec ligi A2 otrzymaliśmy mecz Iskry, która w poprzedniej kolejce sprawiła niespodziankę w meczu z Tigerem gdzie potrafili odwrócić niekorzystny wynik z ekipą Amareny – debiutanta, który jasno deklarował walkę o podium. Amarena po udanych dwóch kolejkach została zweryfikowana przez Polonez FC i Wuhan gdzie poniosła porażki. Czas na odwrócenie karty i podniesienie morałów zespołu. Tym bardziej, że rywal nie wydaje się najmocniejszy. Pierwsza połowa spotkania i opisanie tego co się działo w niej możemy zmieścić bez problemu w jednym słowie – zero. Nie wiele jest spotkań gdzie nie ma co napisać. Pierwsza połowa taka właśnie była. Piłka raz obiła poprzeczkę po strzale Kamila Ciaka główką. To tyle albo aż tyle. W Amarenie swoich sił próbował Chmiel ale wyraźnie odstawał jak na razie warunkami fizycznymi z rosłymi zawodnikami Iskry. Co jeszcze możemy napisać? Iskra ma świetne stroje. W drugiej odsłonie spotkania już wydarzyło się ciut więcej bo mieliśmy bramki czyli to co lubimy najbardziej. Wynik spotkania otworzył Filipowicz tuż po gwizdku rozpoczynającym drugą cześć spotkania. Chmiel swój dorobek strzelecki w lidze powiększył w 33 minucie gdy sędzia gwizdnął karnego po faulu na nim. Karol sam wymierzył sprawiedliwość i podwyższył wynik na 2-0. Bramkę kontaktową dwie minuty później zdobył rosły Ciak który miał równie rosłych rywali w obronie Amareny. Niestety było to jedyne trafienie Iskry w tym meczu. Dwa dodatkowe trafienia dorzucił Chmiel, który w tym spotkaniu rzadziej trafiał z akcji a częściej ze stojącej piłki.

 

 

Czytany 320 razy
Kamil Laskowski

Najnowsze od Kamil Laskowski