Wydrukuj tę stronę
poniedziałek, 16 listopad 2020 20:02

Blisko niespodzianek w hitach kolejki! Wyróżniony

Napisał

Wyszkowskie rozgrywki wkroczyły w decydującą fazę. W walce o podium pozostają 4 drużyny, a przed nami jeszcze 3 kolejki rundy rewanżowej. Czy Pascal FC Widelec utrzyma przewagę w tej drodze?

Wyszków FC – Skuszew

Spotkanie otwierające 7 kolejkę, gdzie zmierzyły się ekipy walczące o vice lidera ligi. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w końcowym rozrachunku to Pascal FC Widelec ma największe szanse na wywalczenie mistrzowskiego pucharu, jednak zarówno Skuszew oraz Wyszków FC mają chrapkę aby zagrozić liderowi w tej drodze, a jeśli nie to zostać drugą drużyną WLS. Mecz rozpoczął się od spokojnej gry, z zauważalnie większym posiadaniem piłki po stronie Skuszewa. Jacek Markowski oraz Przemysław Borkowski spokojnie konstruowali ataki. Należy przyznać, że na boisku było widać, sporą przewagę szybkości w poczynaniach Skuszewiaków. Ich rozegrania czy też pojedyncze przejścia zawodników często dostawały się pod pole karne. Tam niestety brakowało strzału z dystansu, bądź następowała strata piłki po interwencjach obrońcy Sebastiana Geskiego. Wyszków FC nie mając zawodników na ławce, musiał od pierwszych minut oszczędzać siły. Nie mógł zastosować pressingu, nie mógł wchodzić z rywalem w bezpośredni kontakt, mógł jedynie czekać na kontre. Przez kolejne minuty spotkanie nabierało tempa. Skuszew dzięki szybkim podaniom Dawida Karpa oraz Jacka Markowskiego, konstruowali skuteczne akcje. W 20 minucie po podaniu wyżej wymienionego Jacka, bramkę zdobył snajper – Szymon Rudnik. Napastnik Skuszewa jest pretendentem do zdobycia nagrody króla strzelców. Po kolejnych 2 minutach, teraz jednak samodzielnie po wyłuskaniu piłki w polu karnym, ponownie na listę strzelców wpisał się Szymon. I tak po 25 minutach mieliśmy 0:2. Wydawać by się mogło, że druga połowa będzie również przebiegała pod dyktando Skuszewa. Natomiast po 3 minutach II połowy, za odrabianie strat wziął się Damian Matuszewski po podaniu Marcina Szymańskiego. Wynik kontaktowy to już dobra namiastka, w przypadku kiedy rywalem nie jest Skuszew J W 30 minucie ponownie Szymon Rudnik, ponownie po asyście Jacka Markowskiego podwyższył na 1:3, a następnie w 33’ po podaniu kapitana Przemysława Borkowskiego na 1:4. Kolejne 2 bramki w tak krótkim odstępie czasowym podziałały demotywująco na zespół Wyszków FC. Jednak szybka reakcja kapitana z hasłem „mamy 1:4 nie mamy co bronić Panowie, idziemy do przodu”, przyniosła zamierzony efekt. Sam wspomniany kapitan, w 36 minucie, długim strzałem zdobył bramkę na 2:4. Mecz nabrał jeszcze więcej emocji oraz rywalizacji na boisku. Ostra walka w środku pola przerodziła się w liczne faule. W 40 minucie, Skuszew podwyższył prowadzenie, chcąc uciszyć rywali na boisku, oczywiście za sprawą świetnie dysponowanego Szymona Rudnika. Wówczas mieliśmy wynik 2:5 i wszyscy na boisku myśleli, że to już koniec walki. Nic bardziej mylnego, jakby powiedział pewien znany influencer… Wyszków FC w 41’ po podaniu Damiana Matuszewskiego i wykończeniu przez Karola Anklewicza wprowadził jeszcze pierwiastki nadziei w swoje szyki na powodzenie w tym spotkaniu. Skuszew natychmiastowo przeszedł do obrony, chcąc dowieźć cenne 3 punkty w spotkaniu. Wyszków FC walczył do ostatnich minut czego symbolem była bramka kontaktowa w 47 minucie. Niestety, na wywalczenie choćby remisu zabrakło czasu i pewnie sił, jednak brawa dla obu ekip za walkę w spotkaniu.

GS Zabrodziaczek – Czarna Elka

GS Zabrodziaczek w obecnej edycji WLS nie prezentuje takiej przewagi jak w ubiegłym sezonie. Częściowo taki obraz można zwalić na dość ubogi skład na meczach, a częściowo na wyższy poziom pozostałych ekip. Jednak w minioną niedzielę, GS postarał się i zebrał mocny i solidny garnitur, na spotkanie z waleczną Czarną Elką. Tak jak wszyscy myśleli, od pierwszych minut Zabrodziaczek utrzymywał się przy piłce. Typowo dla tej drużyny, bardzo szeroko rozgrywał piłkę, wypracowując ostatnie podanie do któregoś ze swoich napastników. Czarna Elka, od samego początku musiała uważać w obronie. Zwiększona czujność była skuteczna przez wiele minut. GS Zabrodziaczek nie zdołał bowiem zamienić licznych strzałów na bramkę. Czarna Elka za sprawą swoich szybkich zawodników ofensywnych, próbowała przeprowadzać kontry, jednak za każdym razem, czy to Karol Paź czy Krzysztof Lewandowski przerywał akcję jeszcze przed polem karnym. Dopiero w 17 minucie, po odebraniu piłki we własnym polu karnym, Czarna Elka przeprowadziła kontrę, czego owocem była samodzielna akcja Marcela Wysockiego. Po przejściu dwóch zawodników i wyjściu sam na sam, pokonał bramkarza rywali. Można było powiedzieć wreszcie! Czarna Elka zdjęła kajdany i rozprawia najlepszych. Jednak w tym samym momencie, po faulu w środku pola, Krzysztof Lewandowski stanął do wykonania stałego fragmentu. Każdy z oglądających spotkanie spodziewał się rozegrania. No właśnie, każdy, ale nie słynny Krzysztof, który długim niespodziewanym strzałem pokonał Kacpra Heronimka. Gol ten wyhamował rozpęd Elki, a nabrał motywacji do walki GS Zabrodziaczkowi. Po 25 minutach wciąż mieliśmy wynik 1:1. W drugiej odsłonie to Czarna Elka od pierwszych minut próbowała przejąć inicjatywę. Wyszli odważniej, prężniej. Konstruowane akcje były skuteczne, jednak do momentu oddania strzału. Słupek, poprzeczka, niewykorzystana akcja 1 na 1. To znowu jakaś zmora Czarnej Elki. Kolejny mecz gdzie przy ostatnim wykończeniu jest niefart bądź po prostu brak skuteczności i doświadczenia. Kolejne minuty upływały, a ryzyko kontry ze strony GS Zabrodziaczek rosło. Zawodnicy Czarnej Elki poprzez swoje mocne zaangażowanie, kondycyjnie słabli. Mnogość akcji niestety zabiera tlen i siły, a to idealny moment dla doświadczonego ubiegłorocznego mistrza. I tak w 44 minucie po strzale zaa pola karnego, Karol Paź ustanowił wynik spotkania, 2:1. Czarna Elka kolejny raz musi otrzeć łzy, podnieść się i grać dalej. Mecz nie był piłkarskim arcydziełem, jednak ciekawie oglądało się zmiany tempa oraz inicjatywy po obu stronach. 

Czytany 385 razy
Michał Laskowski

Najnowsze od Michał Laskowski